Ha etap drugi.
No więc myślałem że wygrałem los na loteri drugi etap. Fachowiec ze mnie taki poliglota a co nie każdy może co nie. Mieli się odezwać po czterech tygodniach. Mija siódmy i nic. Oszukał mnie myślę kiepsko wyszedłem na tym angielskim. Myślę sobie. Nic czeka myśli się kręcą po głowie. Q... A nie wytrzymam napięcia zadzwonię. I co to była agencja która rekrutowała w imieniu dużej firmy z uk. Już pod górę myślę. Pytam co dalej. Kobita odparła że może podać numer bezpośrednio do tej firmy ale stanę na początku kolejki. Nooo nie. Co teraz myślę prawie 2006 rok. Wszyscy wyjechali a ja zostałem pomyślałem. Nie mam czasu na przechodzę ie rekrutacji jeszcze raz nie wytrzymam ciśnienia. Odzywał się do mnie ziomek z mojego miasta był w Hiszpanii i wylądował w Szkocji. Przy następnej rozmowie zagajiłem tj. zagadałem. Wszystko wyglądało prosto. Krótka rozmowa gadasz po angielsku. Więc opowiedziałem historie z naborem do firmy autobusowej. Przygotowania były wielkie. Nie pamiętam ja długo. Oczywiście cały czas nauka języka . Ha teraz myślę że mam poziom zaawansowany. Dobra. Przygotowania byle grube. A moja dziewczyna postanowiła pojechać ze mną. Niby kase miałem bo pracowałem w komunikacji Miejskiej ale na ten wyjazd kasy brakowało wałówka do gospodarzy trochę kaski na początek nim coś znajdę. Dobra tu kończe. Następnym razem opiszę przygotowania przed wyjazdem i trochę wyjazdu.